Sezon 2019/20 był wyjątkowy dla drużyny U-19 Korony Kielce. Zespół z województwa świętokrzyskiego dzięki wygranej juniorów starszych w Centralnej Lidze Juniorów mógł wystąpić w rozgrywkach UEFA Youth League. Chociaż przygoda „Scyzoryków” z Europą trwała raptem dwa mecze, to posmakowanie rywalizacji z Realem Saragossa wielu graczy może traktować jako nieocenione doświadczenie.
Rozgrywki Centralnej Ligi Juniorów w sezonie 2018/19 od początku do końca należały do Korony Kielce. Drużyna prowadzona przez Marka Mierzwę w cuglach wygrała rozgrywki, a tym samym zapewniła sobie udział w kolejnej edycji Młodzieżowej Ligi Mistrzów. Była to ogromna szansa, by poczuć rywalizację na poziomie europejskim i móc zmierzyć się z najlepszymi w swojej kategorii wiekowej z innych krajów. Los przydzielił polskiej ekipie Real Saragossę. Oczywiste było, że przebrnięcie Hiszpanów nie będzie należeć do najłatwiejszych zadań, ale oznaczało także możliwość skonfrontowania sił z niezwykle silnym rywalem.
Pierwsze spotkanie rozegrano na początku października w północno-wschodniej Hiszpanii. Mecz odbywał się na stadionie pierwszego zespołu Realu Saragossa, La Romareda, czyli wyjątkowym 35-tysiączniku. „Autobus, którym poruszaliśmy się w Hiszpanii, był eskortowany nawet na rozruch. To było dla nas zupełnie nowe. Również stadion zrobił na nas wrażenie. Ma on swoje lata, ale naprawdę jest niezwykły. Murawa była jak stół, do niczego nie można było się przyczepić. Poza tym, jak by nie było, mogliśmy zagrać w piłkę w miejscu, gdzie bramki zdobywali Leo Messi czy Cristiano Ronaldo” przyznał w rozmowie z Magazynem Kompletnym Gracjan Kloc, piłkarz występujący wówczas w Koronie Kielce.

Jednakże, kiedy rozpoczął się mecz, najważniejsze było już tylko boisko. „12 tysięcy publiczności w Hiszpanii nie ułatwiało sprawy. Czuliśmy się inaczej niż zwykle, ponieważ to niecodzienna sprawa dla nas, ale trzeba było sobie z tym radzić. Na boisku przez 90 minut nie możemy pozwolić sobie na czynniki rozpraszające, nawet kamery. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego wszystkie kłopoty idą na bok i tak też było w Saragossie” – przekonywał Kloc. Ostatecznie Korona uległa rywalom 0:1, ale wobec rewanżu ten wynik jeszcze nie eliminował mistrzów CLJ z rozgrywek.
„Trener Grzesik, który prowadził nas podczas tej rywalizacji, był na stażu w Hiszpanii i dobrze wiedział, jak nas przygotować. Mówił, by zachować chłodną głowę. Przekonywał nas, że my, Polacy, mamy tendencję, że – gdy oglądamy Primera División – wpadamy w pułapkę, widząc tamtejsze gwiazdy. Natomiast w młodzieżowej piłce aż takiej przepaści nie ma i patrząc wyłącznie na wydarzenia boiskowe oraz analizy pomeczowe z La Romareda, wszystko się potwierdziło. Na pewno Hiszpanie są lepsi technicznie i to nie ulega wątpliwości. Jednak sądzę, że fizycznie to my wyglądaliśmy lepiej. Ostatnie 20 minut pojedynku to defensywa gospodarzy, kiedy ich zepchnęliśmy, a oni kontrowali. My wytrzymywaliśmy, stłamsiliśmy ich, ale niestety nie wykorzystaliśmy okazji, poprzez co nie udało się osiągnąć dobrego wyniku. W takich meczach skuteczność jest bardzo ważna, a tutaj niestety dużo nam zabrakło. My, młodzi piłkarze, uczymy się w ten sposób cały czas” – uważa Gracjan Kloc.
Przyzwoity występ na terenie rywala, mimo porażki mógł dawać nadzieje, że w Kielcach Koroniarze będą w stanie odwrócić losy dwumeczu. Spotkanie odbyło się na stadionie pierwszego zespołu, a w telewizji godnie obsłużył je Polsat Sport. Tego dnia nie było jednak już żadnych wątpliwości – Real Saragossa wygrał zdecydowanie, 4:1. Jedynego gola dla gospodarzy zagwarantował Dawid Lisowski. „Mieliśmy plan na ten mecz, ale zupełnie nam nie poszło. Sporo zrobiła tam też czerwona kartka (w 15 minucie Oskar Sewerzyński w konsekwencji dwóch żółtych – przyp. red.). Nadzieje na trybunach trochę umarły. Potem zdołaliśmy wyrównać, ale to niewiele dało. Potrzebowaliśmy dwóch goli, a Hiszpanie mieli przewagę zawodnika i lepiej rozegrali mecz w głowach” opowiadał obrońca.
Przygoda Korony Kielce na młodzieżowej arenie europejskiej wprawdzie trwała zaledwie dwa spotkania, ale każdy z zawodników tamtego zespołu zdaje sobie sprawę, że być może to cenniejsze doświadczenie niż 15 spotkań na rodzimym podwórku. „Jeśli miałbym oceniać 2019 rok, to był dla mnie udany właśnie przez to, że przeżyłem moment w Lidze Mistrzów. To była radość i ogromne doświadczenie” – podsumował Gracjan Kloc.
fot. Jakub Mazur